– Może myśleć, że jesteś Gwenifer, przez krótką chw

– Może myśleć, że jesteś Gwenifer, przez krótką chwilę – powiedziała Morgiana – lecz szybko się zorientuje. Jesteś dziewicą, prawda, Elaine? Twarz kobiety pokryła się purpurą, ale przytaknęła. – Cóż, po tym, co mu doleję do wina, nie jest mógł się powstrzymać – mówiła dalej Morgiana – chyba, że się wystraszysz i będziesz próbowała się bronić, ostrzegam cię, to nie jest taka znów radość, skoro jesteś dziewicą. Jak raz to rozpocznę, nie ma drogi powrotu, a więc teraz powiedz, czy chcesz, bym zaczynała. – Chcę posiadać Lancelota za męża i niech Bóg broni, abym się miała cofnąć, zanim nie zostanę jego prawowitą żoną. – Niech się tak stanie – westchnęła Morgiana. – dziś... znasz zapach Gwenifer... – Znam, ale nie dość go lubię, jest dla mnie za mocny. Morgiana potaknęła. – Zrobiłam go dla niej, wiesz, że potrafię takie rzeczy. Kiedy udasz się do pawilonu, musisz natrzeć nim swe ciało i pościel. To, zwróci jego umysł ku Gwenifer i to wspomnienie go podnieci... Młodsza kobieta z niesmakiem skrzywiła nos. – To chyba nieuczciwe... – To jest nieuczciwe – odparła Morgiana. – Tak więc, zdecyduj się. To, co robimy, jest nieuczciwe, Elaine, ale jest w tym też dobro. Królestwo Artura nie przetrwa, jeśli króla obwołają rogaczem! Kiedy przez jakiś czas będziecie małżeństwem, to bo jesteś tak podobna do Gwenifer, bez wątpienia rozniesie się wieść, że właśnie ciebie przez cały czas kochał Lancelot. – Podała Elaine buteleczkę z pachnidłem. – Jeżeli posiadasz zaufanego sługę, każ mu rozstawić pawilon, gdzieś gdzie Lancelot nie jest mógł go zobaczyć aż do wieczora... – Nawet ksiądz by to pochwalił – powiedziała Elaine – nie wątpię w to, gdyż odciągam go od cudzołóstwa z zamężną dziewczyna. Ja jestem wolna... Morgiana czuła, że jej swój uśmiech jest sztuczny i wymuszony. – Cóż, tym dobrze dla ciebie, że tak potrafisz uspokoić swe sumienie... niektórzy księża rzeczywiście mówią, że liczy się tylko szlachetny cel i wszystko jedno, jakich sposobów trzeba użyć, by go osiągnąć... Elaine stale stała przed nią jak pouczane potomek. – No, pójdź już, Elaine – powiedziała Morgiana – pójdź i poślij Lancelota, by jeszcze jeden dzień polował na smoka. Muszę przygotować mój eliksir. Patrzyła na nich, jak jedli śniadanie z jednego talerza i pili z jednego kubka. Lancelot lubi Elaine – myślała – tak, jak mógłby lubić małego, przyjaznego pieska. Nie jest dla niej zły, kiedy się pobiorą. Viviana była samo bezwzględna, nie miała skrupułów, wysyłając brata do łoża jego swojej siostry... Morgiana nosiła to wspomnienie z bólem, jak ćmiący ząb. To dodatkowo jest uczynione dla dobra królestwa, myślała, wychodząc na szukanie swoich ziół i korzeni, by namoczyć je w winie, a następnie przygotować napój, który poda Lancelotowi. Starała się ułożyć modlitwę do Bogini, która łączy mężczyznę i kobietę w uczuciach lub w prostej chuci, tej, jak zwierzęca ruja. O Bogini, znam dobrze uczucie pożądania... myślała, uspokajając dłonie, by sprawnie pokruszyć zioła i dołożyć je do wina. Czułam też jego pożądanie, choć nie zechciał mi dać tego, czego od niego pragnęłam... Siedziała, patrząc, jak zioła powoli wrzały w winie, jak podnosiły się małe banieczki, leniwie pękały, a wokół niej zaczynała roznosić się gorzko-słodka woń oparów. Świat wydawał się dość niewielki i odległy, jej kociołek był jak dziecinna zabawka, za to każda bańka, która pojawiała się na powierzchni wina, była tak wielka, że z łatwością mogłaby w niej popłynąć... całe jej ciało było obolałe tym pożądaniem, którego przenigdy nie nasyci. Czuła,